Psychoza Jacka Vincenta

Ministerstwo Finansów zajmuje się, jak sama nazwa wskazuje, finansami publicznymi – w obszarze jego zainteresowania są takie zagadnienia jak budżet (w wydaniu europejskim: w szczególności deficyt), podatki, finansowanie administracji publicznej. Patrząc na polską gospodarkę można by uznać, że to sporo roboty: Rzeczpospolita Polska zadłuża się w tempie, przy którym bledną przysłowiowe długi zaciągnięte przez Gierka, uznaniowo interpretowane przepisy utrudniają życie przedsiębiorcom, Urząd Skarbowy to właściwie osobne państwo w państwie… A co martwi Rostowskiego? Kaczyński.

Rozumiem, że nie można dyskryminować ludzi z zaburzeniami psychicznymi (w końcu nie ma normalnych, są tylko źle zdiagnozowani) ale to już zaczyna trącić kabaretem: zdaniem ministra finansów 38-milionowego kraju w środku Europy najpoważniejsze zagrożenie dla Polski to jeden z kandydatów na prezydenta. Czemu? Bo “w środowisku europejskim jego obecność mogłaby być groźna“. Jeśli głupoty tego rodzaju opowiadają szeregowe lemingi, to nic specjalnego, ale w przypadku najważniejszego z wicepremierów nie można takich sygnałów lekceważyć.

Według  rządzących Polską ekonomicznych analfabetów, wejście do strefy euro jest dobre, a nie wejście złe. Bo tak – a kto pyta o detale, ten PiSowiec PiSior i słuchacz RM. Tak naprawdę kryzys w bankowości nie przerodził się jeszcze w kryzys gospodarczy pełną gębą z jednego  powodu: odpowiednicy Rostowskiego z krajów eurolandu uprawiają jeszcze lepszą kreatywną księgowość niż Jacek Vincent… Liczby zresztą mówią same za siebie: najpierw Grecja z Hiszpanią, konwulsje targają Portugalią i wystarczyła jedna wypowiedź węgierskiego ministra, żeby zatrzęsło się zaufanie do Austrii – tamtejsze banki są bardzo aktywne nad Dunajem.

Ale furda fakty, do strefy euro wejść musimy jak najszybciej, a ten potwór Kaczyński mógłby taki ruch zawetować – i będzie wstyd (nie wiedziałem, swoją drogą, że młodzi wykształceni z dużych miast są purytańscy i przywiązują do pojęcia wstydu aż takie znaczenie).

Żarty żartami, ktoś musi pilnować interesu, bo ludzie trzymający obligacje rządu RP raczej niespecjalnie przejmują się hm, powiedzmy grzecznie: stanem kruchej psychiki ministra finansów. I jest, jest zbawca: NBP zostało odzyskane z rąk PiSowskich hord i szefem tej instytucji został Marek Belka. Jedno z jego pierwszych posunięć to utrzymanie linii kredytowej z MFW – i tak już silna i zdrowa gospodarczo Polska będzie dzieki temu jeszcze silniejsza i zdrowsza. W końcu wszyscy wyznawcy Keynesa wiedzą, że rozwiązaniem dowolnego problemu w gospodarce jest zwiększenie wydatków rządowych w celu stymulacji popytu.

I kto za to płaci? Pani płaci, Pan płaci.. Społeczeństwo. Ja oczywiście rozumiem, że do głosowania na PO konieczny jest pewien poziom ekonomicznego analfabetyzmu, ale aż do tego stopnia?

Tags: , , ,

2 Responses to “Psychoza Jacka Vincenta”

  1. amjedrzejczak Says:

    Nie PISowiec, tylko PISior… 😉 Tak sie przynajmniej mowi w historycznej stolicy Slaska…

Leave a comment